Pierwsze czytanie (Ap 11, 19a; 12, 1-6a. 10ab)
Kim jesteś Maryjo?
Trudno jest mówić o kimś znając jedynie fragmenty jego/jej życia. Ilość razy z jaką Maryja pojawia się na kartach Pisma Świętego, szczególnie w Ewangeliach jest, można by bez wątpienia powiedzieć, znikoma. Gdybyśmy zebrali wszystkie Jej słowa wypowiedziane i zapisane w Ewangeliach, to wyszłaby z tego być może jedna strona w niewielkim notesie. Mówimy jednak ciągle o Niej jako o Matce Bożej, Królowej Wszechświata, Pogromczyni duchów piekielnych, Nowej Ewie, Matce Kościoła. Człowiek, by zasłużyć na tak wielkie wyróżnienie powinien dokonać wielkich dzieł, dla Maryi jednak największe dzieło pochodzi z łaskawości Boga, a jest nim otwarcie swego Serca i Łona na żywą obecność Boga, czego wyrazem stają się słowa Magnificat: wielkie rzeczy uczynił mi Wszechmocny. Nie Ja je uczyniłam, lecz Bóg przeze mnie. Czasem wystarczy jeden akt, jedno słowo, jeden czyn, by człowiekowi nadać nową tożsamość, tożsamość, która zostaje potem na całe życie, a nawet na całą wieczność. Dla Maryi tym czymś było przyjęcie pod Serce Syna Bożego i wydanie Go na świat w Betlejem. Niewiele o Niej wiemy przed momentem Zwiastowania, wielu rzeczy musimy się domyślać, wiele wyobrażać, niektóre są niewytłumaczalne dla naszych umysłów, objęte murem dogmatów podanych do wierzenia. Nie wiemy, jak wyglądało Jej dzieciństwo, lecz wnioskować możemy, po Jej wielkiej miłości Boga, że miała z Nim niezwykle zażyłą relację, opartą na bezgranicznym zaufaniu i posłuszeństwie miłości. Widać to potem doskonale w scenie Zwiastowania, kiedy Bóg zaprasza Ją, czyniąc istotnym punktem swojego planu zbawienia. To właśnie tu zaczyna się historia Miriam, którą znamy i w której staramy się również odnaleźć naszą historię. Największe rzeczy często biorą swój początek z prostoty, rodzą się poza ludzkimi spojrzeniami i zgiełkiem tego świata. Najwspanialsi ludzie chodzą często w wytartych butach i dziurą w skarpecie. Bóg wybiera prostą dziewczynę z Nazaretu, nieznaną światu, lecz znaną Jemu, Miriam, której imię znaczy: Pragnąca dziecka, Pełna goryczy; Inne źródła: Być pięknym, Być wspaniałym, Pani, Orędowniczka, Piękna, Napawająca radością; Jeszcze inne źródła: Gorycz, Smutek, Ukochana. Już w tym imieniu zawiera się całe życie Maryi, której pragnienie Boga, ucieleśnione w osobie Syna Bożego, radość z powodu Jego Narodzin w Betlejem zmiesza się później z goryczą i smutkiem Krzyża. Imię pełne kontrastu, którego odzwierciedleniem stanie się życie pełne kontrastu, ale nie pozbawione jednego: obecności Boga, którego Maryja nigdy nie traci z oczu. To właśnie ten kontrast w życiu Maryi pozwala nam lepiej dostrzec Boga i w różnych okolicznościach życia rozpoznać Jego obecność, w tych chwilach pełnych radości i uniesienia, lecz także w chwilach, gdy musimy, jak Ona stanąć pod krzyżem. Rozpoznanie Bożej obecności rodzi ufność i pokój. Tak samo jest w twoim życiu: radość miesza się ze smutkiem, słodycz z goryczą, smutek z cierpieniem, łzy szczęścia ze łzami bólu i rozpaczy. Jesteśmy piękni, lecz także słabi, nasze bijące serca są pełne ran, popękane uderzeniami cierpienia, lecz nieustraszone i niepoddające się w obliczu trudności. Jesteśmy kochani, ale czasem odrzucani, ufni, lecz czasem wykorzystani. Nade wszystko zaś jesteśmy WYBRANI przez Boga, zaproszeni do szczególnej z Nim relacji, do uczynienia z naszych serc łona, na którym spocznie Boża obecność, którą potem będziemy dawać innym przez naszą dobroć, radość, współczucie. Bóg zwiastował kiedyś tobie, że pragnie stać się częścią twojego życia i przez ciebie dawać życie innym, na sposób fizyczny i na sposób duchowy, gdyż Maryja nie tylko urodziła Syna Bożego dla nas, lecz także nieustannie rodzi nas dla Chrystusa, jak podkreśla nauczanie Kościoła. On chciał stać się jednym z nas i uczynił to przechodząc przez łono kobiety, najdelikatniejsze i najpiękniejsze. Czemu Bóg wybrał kobietę? Ze względu na jej delikatność, czystość, wrażliwość, ufność. Zobaczmy w Maryi jak bardzo Bóg zaufał człowiekowi, jak bardzo go wywyższył. Myśląc o tym rozważaniu przyszło mi na myśl takie porównanie: Maryja stała się oknem, przez które mogliśmy zobaczyć, usłyszeć i poczuć Boga. Przez Nią ukazała się Boża łaska, która każdemu z nas dała nową nadzieję, Maryję zaś z prostej dziewczyny uczyniła Matką Bożą. Bóg dał Jej nową tożsamość nie zmieniając Jej prostoty, nie burząc nawet na chwilę Jej głębokiej pokory. Na Maryję patrzymy odtąd zawsze przez pryzmat Jezusa. I tak samo patrzy Bóg na ciebie. Ta tożsamość jest także twoją tożsamością, a jest nią rodzenie innych dla Boga, dawanie innym Boga. Masz stać się oknem, przez które inni będą mogli dostrzec Boga, masz dać im Boga. To jest twoje pierwsze i najważniejsze zadanie, jakie Bóg powierza dziś tobie, to twoja największa odpowiedzialność: mówić Bogu nieustannie TAK, postawić się w miejscu Tej, która daje Boga, ale wciąż pozostaje kim? POKORNĄ SŁUŻEBNICĄ Pana, POKORNĄ NIEWOLNICĄ Pana. Bóg ukazuje nam przez osobę Maryi, że najważniejszym w życiu jest przyjęcie Jezusa, otwarcie serca na Jego obecność, powiedzenie swojego fiat na najwspanialszą propozycję Boga, największy dar, jakim jest Jego Syn. Do tego trzeba nam wiary, ufności i miłości. Nasze przyjęcie Jezusa, nasze tak wymaga poświęcenia i ofiary, rezygnacji z własnego egoizmu, z własnych wizji szczęścia. Jest oddaniem się jak u Maryi, bez zastrzeżeń, bez kalkulacji, bez stawiania warunków, bez żadnego, ale, całkowite zdanie się na Boga, ufna i milcząca zgoda na Jego wolę, która nie wiemy do końca jaka będzie, której czasem nie potrafimy zrozumieć, gdyż nie daje odpowiedzi na nasze pytania, nie rozwiewa wszystkich naszych wątpliwości. Każdy z nas przeszedł w swoim życiu niejedno zwiastowanie, niejedną sytuację, w której stanął przed wolą Boga wysoką jak mur, trudny do przeskoczenia, zagmatwaną jak labirynt. Pomimo stawianych pytań nie wszystko było jasne i proste. Bogu jednak nie chodziło o to, byśmy wszystko zrozumieli, lecz zgodzili się na Jego wolę, powiedzieli Mu tak i zdali się na Niego. Zwiastowanie nie było dla Maryi kursem przygotowawczym do stania się Matką Zbawiciela, lecz zaproszeniem Boga w nieznane, w życie, które będzie modelował On sam, na drogę, którą On poprowadzi. I za to Ją kochamy, i podziwiamy, że choć wielka w naszych oczach, wciąż pozostaje Małą i Pokorną, nic nieznaczącą, choć wiele znaczącą Miriam, Napawająca Radością nasze serca.
Ojciec Marcin Cwierz, OSPPE