1. pl
  2. en

"Jako więc wybrańcy Boży- święci i umiłowani- obleczcie się w serdeczne miłosierdzie, dobroć, pokorę, cichość, cierpliwość," (Kol 3,12)

14 września 2023

J 3,13-17 - ... Jak Mojżesz wywyższył węża na pustyni, tak trzeba, by wywyższono Syna Człowieczego, ...

Lb 21, 4b-9

W owych dniach podczas drogi lud stracił cierpliwość. I zaczęli mówić przeciw Bogu i Mojżeszowi: «Czemu wyprowadziliście nas z Egiptu, byśmy tu na pustyni pomarli? Nie ma chleba ani wody, a uprzykrzył się nam już ten pokarm mizerny».

Zesłał więc Pan na lud węże o jadzie palącym, które kąsały ludzi, tak że wielka liczba Izraelitów zmarła. Przybyli więc ludzie do Mojżesza, mówiąc: «Zgrzeszyliśmy, szemrząc przeciw Panu i przeciwko tobie. Wstaw się za nami do Pana, aby oddalił od nas węże». I wstawił się Mojżesz za ludem.

Wtedy rzekł Pan do Mojżesza: «Sporządź węża i umieść go na wysokim palu; wtedy każdy ukąszony, jeśli tylko spojrzy na niego, zostanie przy życiu». Sporządził więc Mojżesz węża miedzianego i umieścił go na wysokim palu. I rzeczywiście, jeśli kogoś wąż ukąsił, a ukąszony spojrzał na węża miedzianego, zostawał przy życiu.

 

J 3, 13-17

Jezus powiedział do Nikodema:

«Nikt nie wstąpił do nieba, oprócz Tego, który z nieba zstąpił – Syna Człowieczego.

Jak Mojżesz wywyższył węża na pustyni, tak trzeba, by wywyższono Syna Człowieczego, aby każdy, kto w Niego wierzy, miał życie wieczne. Tak bowiem Bóg umiłował świat, że Syna swego Jednorodzonego dał, aby każdy, kto w Niego wierzy, nie zginął, ale miał życie wieczne. Albowiem Bóg nie posłał swego Syna na świat po to, aby świat potępił, ale po to, by świat został przez Niego zbawiony».

 

Czasami mamy mylne pojęcie o krzyżu jako narzędziu karania nas. Wydaje się nam, że zsyłając na nas krzyż Bóg pragnie ukarać nas, zemścić się za zło, które popełniliśmy. Tymczasem sam grzech już jest wystarczającą karą dla nas, gdyż oddalając nas od Boga, niszczy naszą więź miłości z Nim i pozbawia prawdziwego szczęścia i pokoju. Po cóż jeszcze Bóg miałby nas dodatkowo karać. Jest On samym Dobrem i Miłością, stąd wszystko, co w naszym życiu robi jest zawsze ku naszemu dobru i zbawieniu. Dotyczy to również niesionego przez nas krzyża. Zsyłając nam krzyż Bóg pragnie nam coś powiedzieć, na coś zwrócić naszą uwagę, coś w naszym życiu poprawić, pragnie byśmy stawali się świętymi, lepszymi, doskonalszymi już tutaj na ziemi. Bóg pozwala nieraz nieszczęściu bić w człowieka jak młotem, żeby z niego jakąś lepszą iskrę wykrzesać – powiedział Henryk Sienkiewicz. Krzyż to narzędzie, za pomocą którego Bóg rzeźbi naszą duszę, uderza w nim w nią jak młotem, nieustannie korygując, poprawiając, żeby powstało z tego piękne dzieło, żeby powstał człowiek święty, stworzony na Jego obraz i podobieństwo, gotowy żyć z Nim w błogosławionej wieczności.

Wyobraź sobie, że twoja dusza jest skałą, rzeźbiarzem Bóg a młotem krzyż. Wszyscy rodzimy się jak ten bezładny kawał skały, nie jesteśmy od razu doskonali, święci, dopiero się nimi stajemy z czasem. Świętym się nie rodzisz, lecz stajesz, każdego dnia twojego życia Bóg bierze młot krzyża i kawałek po kawałku rzeźbi twoją duszę, po to by na końcu móc zachwycić się tobą jako swoim arcydziełem. Wiadomo, że żadne z tych uderzeń nie jest przyjemne, że boli, ale innej drogi nie ma. Jeśli pragniesz być podobnym do Chrystusa, spójrz najpierw na krzyż i zobacz, jak należy świętość zdobywać, mało tego, nie tylko spójrz na ten krzyż, lecz wyobraź sobie siebie zawieszonego na nim i posłuchaj Jego słów: Jeśli kto chce pójść za Mną, niech się zaprze samego siebie, niech weźmie krzyż swój i niech Mnie naśladuje. Jeśli jeszcze nie rozumiesz posłuchaj innych słów: Uczeń nie przewyższa nauczyciela ani sługa swego pana. Wystarczy, jeśli uczeń będzie jak jego nauczyciel, a sługa jak pan jego. Jeśli chcesz być blisko Boga, jeśli pragniesz Go naśladować i swoje życie uczynić podobnym do Jego życia, najlepiej popatrz na krzyż. Ten krzyż jest także twoim krzyżem i tobie przyjdzie kiedyś na nim umrzeć po to, by tak jak twój nauczyciel, Jezus Chrystus, wejść do domu Ojca, osiągnąć wieczną szczęśliwość. Innej drogi nie ma, świętość to nie prosta autostrada do nieba, po której śmiga się radośnie i bez problemów, lecz droga krzyżowa, usiana wieloma dziurami, nierównościami, najeżona ostrymi kamieniami, które ranią stopy, o które potykając się, ciągle upadamy. Do tego jeszcze na naszych ramionach dźwigamy krzyż naszych problemów, słabości, trudnych osób, z którymi musimy żyć, choroby czy kalectwa, które na nas spadło. Taka jest rzeczywistość, tak wygląda nasza, twoja drogi bracie i siostro droga do świętości. Taki szlak 2000 lat temu wytyczył nam Pan Jezus, długi i bolesny, lecz na końcu dla nas wszystkich szczęśliwy. Jeśli bowiem cierpliwie będziemy nieść nasz krzyż, dojdziemy z nim do wieczności, gdzie nie będzie już smutku, bólu, cierpienia czy straty, lecz wieczna radość i szczęście. Możesz to życie przeżyć łatwo, spokojnie, bogato i bezstresowo, możesz dogadzać sobie, spełniać wszystkie zachcianki. Możesz nie przejmować się Panem Bogiem, Kościołem, sakramentami, żyć latami w grzechu, bez żadnych zobowiązań wobec drugiego człowieka, żyć pozorami miłości, w sztucznych relacjach, które zawsze można zakończyć, gdy cośkolwiek ci nie pasuje, możesz śmiać się z tych, których dotykają nieszczęścia, bo na koncie masz kupę kasy i jesteś zabezpieczony. Przejdziesz przez to życie, prześliźniesz się jak surfer po wysokiej fali, lecz rozminiesz się z Bogiem. A możesz także wziąć swój krzyż, stawić czoło problemom, walczyć z grzechami i słabością, upadać i powstawać, nawracać się pomimo tego, że już brakuje ci sił, że masz tego dość, że walnąłbyś tym krzyżem o ziemię, że zboczyłbyś z drogi gdzieś na bok, żeby sobie ulżyć. Ale ty idziesz, bo wiesz, że warto, nie poddajesz się, nie rezygnujesz, nie przestajesz kochać, nie przekreślasz drugiego człowieka, kolejny raz klękasz w konfesjonale, przychodzisz do Kościoła, choć może nudne kazanie, ksiądz ględzi gadając o polityce, wysłuchujesz narzekań twojego męża czy żony, który ciągle gada to samo, który może po raz kolejny wyzywa cię od takich czy owakich. Czujesz w sercu ogień, który płonie, wypala cię od wewnątrz powodując ogromny ból. Masz ochotę go zgasić wybierając zło, lecz ty przebaczasz, bo kochasz, bo nie warto, bo gniew nic nie zmieni, bo można inaczej. Wtedy jesteś podobny do Niego, wtedy stajesz się święty. Świętość to nie tylko modlitwy odmawiane pobożnie na kolanach, liczba odprawionych nabożeństw czy obrazków religijnych schowanych w szafie. Świętość to twoje codzienne zmaganie się z krzyżem, akceptacja drugiego człowieka, walka z grzechem, nie szukanie łatwizny i nie chodzenie na kompromis. W krzyżu bowiem nie ma żadnego kompromisu albo dajesz się przybić, albo nie. Nie ma trzeciej możliwości, nie zdobędziesz świętości szukając tylko tego, co łatwe i przyjemne. Jezus jasno ci pokazuje, że w drodze ku świętości ostatni przystanek będzie na Golgocie. Nie patrz na drogę, patrz na cel. Najpiękniejsza i najbardziej przestronna droga może cię zaprowadzić w ślepy zaułek, zwykła dziurawa ścieżka może cię doprowadzić do skarbu. Tym skarbem jest życie wieczne, świętość. Jednakże jest ona zamknięta jak każdy skarb w skrzyni. By móc ją otworzyć potrzebny ci klucz. Tym kluczem jest KRZYŻ!

 Ojciec Marcin Cwierz, OSPPE

© Milosierni.com 2023

Milosierni13@gmail.com

(+1) 908 476 1477

"Jako więc wybrańcy Boży- święci i umiłowani- obleczcie się w serdeczne miłosierdzie, dobroć, pokorę, cichość, cierpliwość," (Kol 3,12)  

Twój e-mail:
Treść wiadomości:
Wysylam
Wysylam
Formularz został wysłany - dziękujemy.
Proszę wypełnić wszystkie wymagane pola!