1. pl
  2. en

"Jako więc wybrańcy Boży- święci i umiłowani- obleczcie się w serdeczne miłosierdzie, dobroć, pokorę, cichość, cierpliwość," (Kol 3,12)

15 maja 2023

Konferencja o Pysze

 

T. Elliot powiedział kiedyś, że większość problemów na świecie powodują ludzie, którzy chcą być ważni. Coś w tym jest, bo widzimy chociażby w historii, że ludzie którzy chcieli być wielcy, niezwyciężeni, wszystko mieć i nad wszystkim panować, prowokowali wojny, przewroty, rewolucje, zabijając miliony niewinnych istnień ludzkich. Wygórowane pragnienia i ambicje ludzi takich jak Hitler, Stalin, Husajn czy Kaddafi sprowadziły na świat morze cierpień, które niestety wylało się na niewinnych. A wszystkiemu temu winna była ludzka pycha. Jest to najgorszy ze wszystkich grzechów, jakie dotykają człowieka, nie bez powodu stojący na szczycie piramidy wszystkich grzechów głównych, ponieważ potrafi człowieka postawić w miejsce Boga, stworzenie wyżej od swego Stwórcy.

Człowiek pyszny sam dla siebie staje się bogiem, odrzucając jedynego i prawdziwego Boga, od którego wszystko otrzymuje i dzięki któremu żyje. Pycha rodzi się ze zwichrowanego poczucia miłości, gdzie człowiek przestaje kochać Boga i innych miłością czystą, bezinteresowną i ofiarną, a zaczyna ją rozumieć i praktykować w odniesieniu do siebie samego. Pycha to miłość własna posunięta aż do odrzucenia Boga, takie zapatrzenie się w siebie i takie mniemanie o sobie, że nie ma w nim miejsca dla Boga i drugiego człowieka. Jest to demoniczny steryd, który Szatan wstrzykuje człowiekowi do serca, sprawiający, że człowiek rośnie w swoich oczach i w swoich oczach staje się potężny. To przepastne umiłowanie siebie, które zasłania widzenie się w prawdzie. Nie uznaje wielkości Boga, Jego autorytetu i pouczeń. Wszyscy znamy to zdanie z 3 rozdziału księgi Rodzaju, kiedy to podczas kuszenia Szatan wypowiada do Ewy te znaczące słowa: będziecie jak Bóg znali dobro i zło. Będziecie jak Bóg, będziecie Mu równi, może nawet więksi, potężniejsi od Niego, Bóg nie będzie wam gadał, co jest dobre a co złe, sami lepiej to rozeznacie. Te trzy słowa nieustannie odbijają się jak czkawka w naszym życiu i są źródłem wszystkich naszych grzechów.

Szatan w Raju wbił człowieka w pychę, człowiek zaś dał się zwieść, uwierzył, że sam, bez Boga, bez Jego pomocy będzie mógł kształtować swoje życie, że będzie panem rzeczywistości i nikt – nawet Bóg – nie będzie mu mówił co ma robić. Tym właśnie jest pycha, postawieniem siebie w centrum, bycie słońcem wokół którego mają krążyć inne planety, czyli Bóg i inni ludzie, planety nad którymi ja będę świecił niczym słońce. Człowiek pyszny stawia siebie zawsze w centrum uwagi, myśli ze jest „pępkiem świata”, że jest w centrum zainteresowania innych ludzi, że liczy się tylko on i nic więcej, że liczą się tylko jego potrzeby i on sam, a wszyscy dookoła muszą „tańczyć jak on zagra”. Zdania takie jak: ja wiem najlepiej; ty nie masz racji; ma być tak i koniec; ty na niczym się nie znasz; ja to zrobię najlepiej, dobitnie świadczą o tym, że człowiek pyszny musi dominować nad innymi, że inni są zerem a on najlepszy. Taka postawa przejawia się w ciągłym niezadowoleniu ze wszystkiego i wszystkich, ciągłym narzekaniu, krytykowaniu i osądzaniu ich, szukaniu najmniejszej, najdrobniejszej niedoskonałości tylko po to, by móc potem na jej podstawie pastwić się nad drugim człowiekiem i poniżać go.

Człowiek pyszny pochwali tylko to, co on zrobi i będzie uważał, że zrobił to najlepiej, nie przyjmując żadnej korekcji czy uwagi ze strony innych. Pycha nie lubi być strofowana, więc na każdą krytyczną uwagę człowiek pyszny odpowie agresją, złością, obrażaniem się albo szyderstwem. Nie będzie widział w sobie żadnej słabości, żadnej skazy, gdyż Szatan włożył mu na nos fałszywe okulary własnego perfekcjonizmu i samouwielbienia. To samouwielbienie doprowadzi go do błędnego pojmowania własnej świętości. Pyszny wmawia sobie, że jest świętym, że jest zupełnie czysty i niezdolny do tego, by dopuścić do siebie złe myśli. Poniża innych, by samemu ukazać się w lepszym świetle. Sądzi, że własnymi siłami doszedł do takiego poznania i doświadczenia Boga. Doskonale pasuje tu przypowieść Jezusa o faryzeuszu i celniku, którzy w tym samym czasie modlili się w świątyni. Skupmy się na postawie tego pierwszego. Faryzeusz rozpoczyna swoją modlitwę od dobrze nam znanych słów: Boże, dziękuję Ci, że nie jestem jak inni ludzie, zdziercy, oszuści, a choćby jak ten celnik. Taka jest modlitwa człowieka opanowanego przez pychę, modlitwa zwrócona nie ku Bogu, lecz ku sobie, litania własnych zasług i doskonałości. Pyszny nie ma sobie w tym względzie nic do zarzucenia, nie potrzebuje się nawracać, nie musi się spowiadać, bo i z czego? Przecież on nic złego nie popełnił, nie grzeszy, ale inni to są dopiero grzesznicy, inni nie powinni w ogóle wychodzić z konfesjonału.

Mechanizm pychy polega zawsze na porównywaniu, na przeglądaniu się w odbiciu rzeczywistości, w której człowiek żyje. Tam zbiera ona największe żniwo w naszych myślach, spojrzeniach, słowach czy zachowaniach. Dzieje się tak dlatego, że życie dostarcza nam ku temu wielu okazji. Wystarczy, że ktoś jest w czymś od nas gorszy, że z czymś sobie nie radzi, że poniósł klęskę. Takie okazje są jak woda na młyn dla naszej pychy. Od razu pojawiają się myśli: widzisz, jesteś lepszy; ty nie przegrałeś; nikt tego nie zrobił lepiej niż ja. Inni ludzie z naszego otoczenia, nasi rodzice czy nauczyciele też nam w tym pomagają, kładąc na naszych barkach wygórowane ambicje, pokazując nas innym jak trofea, windując nas w oczach otoczenia. Stąd rodzi się obraz pychy jako góry, pięknej, majestatycznej, wyniosłej, którą każdy podziwia za jej piękno. Człowiek pyszny zawsze musi być na szczycie i jest gotów ten szczyt osiągnąć za każdą cenę, nawet jeśli trzeba będzie wyeliminować innych. Góra jest obrazem wywyższenia, króluje nad krajobrazem i tak jak mówiliśmy wcześniej człowiek pyszny będzie zawsze chciał górować nad innymi. Ale nie jest to jedyny symbol tego grzechu.

Drugi jest trudniejszy do wyłapania, bardziej subtelny i przebiegły. Jest nim symbol doliny. Pycha jako dolina, od samej nazwy polega na ciągłym dołowaniu siebie, ciągłym wmawianiu, że jest się niczym, zerem, najgorszym, niekochanym, niechcianym, tylko po to, żeby u innych wzbudzić współczucie, nasycić się ich troską, usłyszeć, że nie jest się najgorszym. To żebranie o pochwałę w oczach ludzi, zabieganie o ich względy, tarzanie się w błocie własnej marności i niedoskonałości po to, żeby zwrócić na siebie czyjąś uwagę, żeby ktoś się nami zainteresował, podniósł nas, przytulił. Jak widzimy pycha bije zawsze po skrajnościach, nie ma w niej tak zwanego złotego środka, tej równowagi, jaką daje człowiekowi pokora. W pysze jest tak, że albo jest się najlepszym, albo najgorszym, albo na szczycie, albo na dnie, ale w środku zawsze jest człowiek ze swoim pragnieniem miłości. To pragnienie miłości jest niezdrowe i zbudowane nie na Bogu i szacunku wobec drugiego człowieka, lecz na własnym egoizmie. Ludzie pyszni to ludzie głęboko nieszczęśliwi i poranieni, pragną bowiem być kochani, lecz nie rozumieją czym jest prawdziwa miłość. Myślą, że polega ona tylko i wyłącznie na ciągłym braniu, bez dawania w zamian, że im się należy, lecz oni sami nic nie muszą, że inni powinni się wysilać a oni tylko korzystać. Zachowują się tak jakby chcieli komuś wyrwać kawałek chleba, a wystarczyło by o niego poprosić.

Pycha nie dotyczy jednak tylko określonych osób. Nie jest jak rzadka odmiana jakiejś choroby, która atakuje tylko nielicznych, lecz dotyka wszystkich ludzi i nie da się z niej do końca wyleczyć. Każdy z nas jest pyszny, jeden bardziej, drugi mniej, lecz nikt nie jest wolny od tego grzechu. Mówi się, że pycha umiera ostatnia, długo po tym jak umrze człowiek. Wszystkie nasze grzechy mają za swoje podłoże właśnie pychę, bo czymże jest grzech jeśli nie tym, że my wiemy najlepiej, co dla nas jest dobre, że Bóg nie ma racji? Za każdym razem, gdy patrzymy tylko na siebie, na nasze własne dobro, gdy nie obchodzą nas inni, gdy gardzimy Bogiem, wpadamy w pułapkę pychy. Za każdym razem, gdy przestajemy patrzeć na siebie w pełnej prawdzie o nas samych, również o naszych słabościach i grzechach, gdy wymazujemy z naszego życia to co słabe, niedoskonałe, a podkreślamy własną perfekcję i nieskazitelność, pycha niczym chwast zaczyna wyrastać w naszym sercu i zatruwać relację z Bogiem i drugim człowiekiem.

Pycha nie dotyczy jednak tylko określonych osób. Nie jest jak rzadka odmiana jakiejś choroby, która atakuje tylko nielicznych, lecz dotyka wszystkich ludzi i nie da się z niej do końca wyleczyć. Każdy z nas jest pyszny, jeden bardziej, drugi mniej, lecz nikt nie jest wolny od tego grzechu. Mówi się, że pycha umiera ostatnia, długo po tym jak umrze człowiek. Wszystkie nasze grzechy mają za swoje podłoże właśnie pychę, bo czymże jest grzech jeśli nie tym, że my wiemy najlepiej, co dla nas jest dobre, że Bóg nie ma racji? Za każdym razem, gdy patrzymy tylko na siebie, na nasze własne dobro, gdy nie obchodzą nas inni, gdy gardzimy Bogiem, wpadamy w pułapkę pychy. Za każdym razem, gdy przestajemy patrzeć na siebie w pełnej prawdzie o nas samych, również o naszych słabościach i grzechach, gdy wymazujemy z naszego życia to co słabe, niedoskonałe, a podkreślamy własną perfekcję i nieskazitelność, pycha niczym chwast zaczyna wyrastać w naszym sercu i zatruwać relację z Bogiem i drugim człowiekiem. Choroba pychy, podobnie jak inne choroby, posiada kilka stopni rozwoju. Rozróżniamy 4 stopnie pychy:

  1. PRZESADNE SKUPIANIE SIĘ NA SOBIE, na swoich talentach bądź wadach. Człowiek pyszny ma najczęściej przed oczyma siebie samego. Nie potrafi uwolnić się od tego obrazu, zapatrzony w siebie nie widzi innych, nie słyszy ich głosu. Ucieka przed ludźmi, trudno jest mu się znaleźć w towarzystwie. Siedzi w domu i rozmyśla, oglądając telewizor czy słuchając muzyki. Innym rodzajem zbyt wielkiego skupienia się na sobie jest szumne zachowanie w towarzystwie. Taki człowiek dużo mówi, próbując uczynić z siebie centrum zainteresowania i punkt odniesienia.

  2. WYOLBRZYMIANIE BĄDŹ POMNIEJSZANIE SWOICH ZALET I WAD. Człowiek pyszny skupiony jest na swoich plusach i minusach, którym buduje złoty ołtarz i pisze święte księgi mitów na ich temat. Zachowanie takie prowadzi do fałszywego obrazu siebie i innych. Człowiek na tym szczeblu pychy zaciera granicę między prawdą a fikcją, bajką a rzeczywistością. Takiego człowieka rozpoznajemy szybko. Potrafi opowiadać godzinami, jak wiele dokonał, gdzie on to nie był i jak wiele od niego zależy. Potrafi snuć piękne marzenia o sobie jako głównym bohaterze.

  1. STAN, W KTÓRYM CZŁOWIEK ZACZYNA DOPASOWYWAĆ ŚWIAT DO DO WŁASNEGO FAŁSZYWEGO EGO. Na tym poziomie pychy człowiek myśli, że jest jedynym punktem odniesienia i perspektywą dla wszystkich i wszystkiego. Z takim człowiekiem naprawdę trudno żyć. Nic mu nie pasuje, wszystkich poprawia i ciągle doradza. Wciąż jest niezadowolony i denerwuje się na innych, którzy są na tyle odważni, by myśleć i czuć inaczej. Pycha w tym stopniu zaawansowania czyni człowieka niezdatnym do życia w grupie przyjaciół, klasie czy jakiejkolwiek innej wspólnocie. Człowiek taki myśli, że jest samowystarczalny i daje to odczuć innym.

  2. LEKCEWAŻENIE PANA BOGA, SIEBIE I INNYCH. Znamy takich ludzi. Z nikim się nie liczą. Myślą, że są najważniejsi. Są owładnięci pychą, aż do takiego stopnia, że nie potrafią właściwie kochać. Są raczej ludźmi nieszczęśliwymi. Wciąż walczą z Bogiem, by Mu dorównać. Walczą z najbliższymi w rodzinie i z przyjaciółmi, by być od nich lepszym. Takim ludziom brak cierpliwości, uprzejmości, często zazdroszczą innym, brak im również taktu. Wciąż zabiegają o to, by im się jak najlepiej powodziło. Nie są skłonni do głębszej refleksji nad swoim życiem i zachowaniem. Nie potrafią zaufać i z trudnością przychodzi im przebaczenie. Łatwo oskarżają innych przy równoczesnym usprawiedliwianiu własnej osoby. Wciąż potrzebują czegoś, co mogłoby zaspokoić ich niezdrowe ego, ich niezdrową ambicję.

Mówiliśmy ostatnio o tym, że pycha jest jak choroba, wirus który przenika do naszego serca i rozkłada nas od wewnątrz, niszczy nasz obraz Boga, drugiego człowieka i przede wszystkim siebie nasz własny obraz. Ukazaliśmy cztery stopnie jej rozwoju, teraz trzeba się skupić na walce z nią. Tak jak większość chorób pycha nie jest nieuleczalna. Da się z niej wyleczyć, nigdy do końca oczywiście. Nie da się sobie powiedzieć, że już nigdy nie zgrzeszę pychą, że nigdy nie będę się wywyższał, że już nie poniżę nikogo, że zawsze będę rezygnował z siebie i swoich racji, że nigdy nie powiem: ja wiem lepiej. Dopóki żyjemy jesteśmy narażeni na działanie pychy i zawsze będziemy kuszeni, by poddać się jej działaniu. Są jednak pewne środki, które skutecznie hamują rozwój pychy, zwalczając jej negatywne działanie w naszym życiu. Najlepszym lekarstwem na pychę jest pokora, która jest jej całkowitym przeciwieństwem. O pokorze napiszę osobną konferencję, gdyż jest to zagadnienie, nad którym trzeba się głębiej zastanowić.

Ważne w walce z pychą jest właściwe kształtowanie obrazu samego siebie. Obraz ten nie może być zbytnio przejaskrawiony lub przyciemniony, musi być odpowiednio wyostrzony, by można na nim było zobaczyć wszystkie kolory i detale, nie tylko te jasne, lecz również te ciemne. Trzeba w życiu pamiętać o tym, że nie jesteśmy skazani tylko na sukces, lecz także na porażkę, że może nam się przytrafić upadek, że nie zawsze będziemy wygrywać, nie znajdziemy na wszystko odpowiedzi i nie zawsze racja będzie po naszej stronie. Pycha jest jak pył w naszych oczach, powoduje, że nie widzimy dobrze rzeczywistości, że nie postrzegamy jej w pełnej prawdzie, tylko w jednym wymiarze, albo idealnym, albo beznadziejnym i do tego wymiaru dostosowujemy nasze patrzenie. Dlatego jesteśmy albo najlepsi, albo najgorsi. Tymczasem potrzeba kształtować prawdziwy obraz Pana Boga, siebie samego i ludzi, z którymi przyszło nam żyć. Jak się to robi? Najpierw należy dobrze i dokładnie umyć sobie oczy. Dzięki temu będziemy widzieć lepiej siebie i innych, swe zachowanie, swą postawę i swe nastawienie do świata, do bliskich, znajomych. Zacznij zatem od spojrzenia na siebie z dystansem, spójrz na siebie tak, jakbyś oglądał siebie oczami drugiego człowieka. Nie myśl co mam zrobić żeby zmienić świat, ale co mam zrobić żeby zmienić siebie. Pozbądź się maniery oceniania innych. Nie mów: on jest dobry lub zły, ale jego uczynek – ten lub ten - nosi znamiona dobrego lub złego. Czyli oceniaj postępowanie, nie człowieka. Jeśli ktoś czegoś nie wykonał, nie możemy mówić że jest do niczego, bo nie znamy motywów jego działania, lub jego braku. Jeśli coś się dzieje źle zawsze pytaj - dlaczego? Pycha podpowiada nam – wydaj wyrok, wydaj swoją ocenę, zaś pokora mówi - nie nam oceniać ludzi. Staraj się patrzeć na otaczający świat z pewnej perspektywy, perspektywy przyczynowo - skutkowej, warto zrozumieć dlaczego ktoś podejmował takie nie inne decyzje. Pamiętaj: lepiej zawsze usprawiedliwiać niż potępiać!

Druga sprawa: nie staraj się za wszelką cenę błyszczeć, być na świeczniku, w centrum uwagi, nie szukaj oczu wiecznie wpatrzonych w ciebie i podziwiających twoją osobę. Pamiętaj, co mówił Pan Jezus: ostatni będą pierwszymi (Mt 20, 16). Wiesz doskonale, że na tym żeruje pycha, ona stale potrzebuje ludzkiego podziwu lub frustracji, żeby pompować cię jak balon i wznosić nad innych. Tymczasem nie jesteś nad innymi, lecz jesteś jak inni. Tak samo jak inni się mylisz, czegoś nie wiesz, o czymś zapomnisz i coś przeoczysz. To, że schylisz czasem głowę czy rozłożysz ręce w geście bezradności nie oznacza, że jesteś gorszy. Przyznanie się do porażki jest nieraz cenniejsze niż przyznanie się do zwycięstwa. Nasze upadki i niepewności pokazują nam, że czegoś nam brak, lecz jak my to przeżywamy? Czy zgadzamy się na to, czy złościmy i frustrujemy, bo powinniśmy zawsze ze wszystkim sobie radzić? Rozumiejąc to znajdziesz siłę do zaakceptowania własnej słabości, lecz będziesz również rozumiał ją u innych i przestaniesz ich oceniać jako gorszych czy głupszych. Pokora stoi w szeregu, pycha wybiega przed szereg, lecz nie dostrzega, że biegnie wprost w ramiona śmierci.

Nie traktuj siebie śmiertelnie poważnie, nie udawaj że jesteś bardzo mądry, że wiesz wszystko najlepiej. Nikt z nas nie jest chodzącym komputerem lub żywą Encyklopedią PWN. Uśmiechaj się do siebie, uśmiechaj się do innych, nie szukaj winnych, ale analizuj – gdzie jest problem, co ja sam mogę zmienić, w sobie, w swoim otoczeniu, na co mam wpływ? Pytaj się innych, swoich najbliższych, przyjaciół o to, jaki jesteś, jakie są twoje dobre i złe cechy, które widzą, co powinieneś zmienić w swoim postępowaniu, czy byłeś wdzięczny za wszystko, co dla ciebie zrobili, czy potrafiłeś przeprosić, gdy ich skrzywdziłeś? Inni widzą często to, czego my nie widzimy, lecz często boją się nam o tym powiedzieć, widząc jak się zachowujemy czy reagujemy. Nie bój się ich o to spytać. Nie obruszaj się też od razu z tego powodu, że ktoś sobie z ciebie zażartuje, że powie ci trudne słowo, że cię nie doceni, nie podziękuje, przejdzie obok tego, co zrobiłeś. Mając dystans jako tarczę, będziesz umiał wyjść zwycięsko z takiej sytuacji. Pamiętaj, że nawet jeśli drugi człowiek nie widzi, Pan Bóg widzi zawsze i doceni twój trud i staranie. Ciesz się z tego, a nie szukaj tylko uznania w oczach człowieka, który być może tu cie pochwali, a za twoimi plecami wyśmieje i skrytykuje.

Oprócz tych ludzkich sposobów walki z pychą są jeszcze środki duchowe. Bardzo ważnym jest codzienny rachunek sumienia. Pozwala on dostrzec w naszym postępowaniu to, co było dobre, ale również złe, niedoskonałe, stawia nas przed Bogiem w całej prawdzie o nas samych. Kilka minut wieczorem, które są skutecznym antybiotykiem na naszą pychę, gdyż uzmysławiają nam naszą prawdziwą kondycję przed Bogiem, drugim człowiekiem i sobą samym. Praktykuj również rozmyślanie nad swoim życiem, nie bój się analizować swoje postępowanie, zadawać sobie trudnych pytań i szukać na nie odpowiedzi. Dobrze do tego używać Biblii i w świetle życia Jezusa konfrontować swoje życie. Rozważanie takie powinno się zakończyć modlitwą, by nie zatrzymać się tylko na suchej medytacji i by Bóg dał siłę do konkretnego zmagania się ze słabością. O spowiedzi chyba wspominać nie muszę, gdyż jest rzeczą oczywistą, że grzech pychy najskuteczniej umiera w konfesjonale, gdzie stajemy o sobie najpełniej w prawdzie i w pokorze błagamy Boga o miłosierdzie. Trzeba także prosić o dar pokory i najlepiej w tym celu modlić się za wstawiennictwem Matki Bożej, ponieważ to właśnie ona jest jej doskonałym wzorem. Mamy wiele możliwości obrony przed pychą, wiele broni Bóg daje nam do walki z nią. Miejmy tylko ochotę i odwagę do zmagania się o prawdziwy, Boży obraz nas samych.

 

                                                                                                       Ojciec Marcin Cwierz, OSPPE

 

 

© Milosierni.com 2023

Milosierni13@gmail.com

(+1) 908 476 1477

"Jako więc wybrańcy Boży- święci i umiłowani- obleczcie się w serdeczne miłosierdzie, dobroć, pokorę, cichość, cierpliwość," (Kol 3,12)  

Twój e-mail:
Treść wiadomości:
Wysylam
Wysylam
Formularz został wysłany - dziękujemy.
Proszę wypełnić wszystkie wymagane pola!