Łk 13, 10-17
Nie mogła w żaden sposób się wyprostować, a zatem nie mogła normalnie patrzeć na rzeczywistość, na ludzi, na Boga. Nie mogła wznieść oczu ku niebu, gdyż ktoś kurczowo trzymał ją schyloną ku ziemi. Był to Szatan, który zniewolił jej duszę. Duchowa niemoc sprawia, że człowiek tygodniami, miesiącami, a nawet latami nie jest zdolny do żadnego duchowego wysiłku, niezdolny zobaczyć Boga i poczuć Jego działanie w swoim życiu. Widzi tylko to, co ziemskie, doczesne i cielesne. Taki stan ducha prowadzi do choroby i duchowej apatii, do zniewolenia przez Szatana, który niekoniecznie opęta człowieka, lecz skutecznie odwróci jego uwagę od spraw Bożych, skupiając ją na rzeczywistościach materialnych i zmysłowych. Ten stan ducha łatwo rozpoznać, ponieważ objawia się niechęcią do modlitwy i spraw Bożych, a dąży do ziemskich rzeczy i zaspokajania cielesnych pragnień. Ktoś, kto szuka bardziej siebie niż Boga, myśli o sobie bardziej niż o Bogu i zaspokaja siebie bardziej niż Boga, może być uwiązany przez diabła, który pochylił go ku ziemi, skrzywiając kręgosłup moralny. W końcu to jest największe pragnienie złego: odwrócić nas od Boga. A czy będzie kusić nas najbardziej jeśli nie duchem namiętności, zazdrości, chciwości, nieumiarkowanej konsumpcji? Żeby odwrócić nas od Boga, diabeł musi zaproponować coś, co stanie się dla nas bogiem, na co damy się złapać w pułapkę i narzucić na siebie więzy zniewolenia. Te więzy są mocniejsze niż nasze siły i starania, przez co wszelkie szarpanie się z nimi prowadzi do dalszych, jeszcze większych zranień. Jedyne, co może nam pomóc to łaska Boża, która uzdrawia, która jest potężniejsza niż grzech i śmierć. Pomóc może Chrystus, gdyż panuje nad złem i potrafi rozerwać jego kajdany. Nie chce nas bowiem widzieć w takim stanie, nas, dzieci samego Boga, które On swoją Krwią odkupił. Święty Paweł w liście do Rzymian potwierdza tę prawdę (Rz 8, 12-17) : Nie otrzymaliście przecież ducha niewoli, by się znowu pogrążyć w bojaźni, ale otrzymaliście Ducha przybrania za synów, w którym możemy wołać: "Abba, Ojcze!" Sam Duch wspiera swym świadectwem naszego ducha, że jesteśmy dziećmi Bożymi. Jeżeli zaś jesteśmy dziećmi, to i dziedzicami: dziedzicami Boga, a współdziedzicami Chrystusa; skoro wspólnie z Nim cierpimy, to po to, by wspólnie mieć udział w chwale. Dlatego Jezus po uzdrowieniu kobiety, zwracając się do przełożonego synagogi, nazywa ją CÓRKĄ, wskazując na jej prawdziwą godność. My też jesteśmy synami i córkami Boga, a zatem zasługujemy na Bożą łaskę i uzdrowienie z grzechowych ran. Aby tak się stało zwróćmy swe oczy na Jezusa, oderwijmy je na chwilę od ziemskich spraw i pożądań, które jak ciężary zwalają się na ramiona naszych dusz. Pozwólmy Chrystusowi wyprostować nasze życie, co oznacza także: naprawić, odbudować, przywrócić do dobrego stanu. A dobry stan naszego życia jest wówczas, gdy oprócz tego, co ziemskie widzimy też to, co niebieskie, gdyż i Bóg jest ważną, jeśli nie najważniejszą częścią naszego życia.
Ojciec Marcin Cwierz, OSPPE