W drugiej księdze Samuela, w rozdziale 11 przedstawiona jest historia grzechu króla Dawida, którego dopuścił się z Batszebą, żoną Uriasza Hetyty. Ktoś mógłby powiedzieć, że zdrada jak każda inna, że tysiące takich numerów dzieją się każdego dnia na całym świecie, że każdemu może zdarzyć się chwila słabości, skok w bok, ale jest w tym opowiadaniu ukryty sposób działania grzechu, ukazane od samego początku etapy człowieka na drodze do duchowego upadku. Jak już mówiliśmy, grzech jest nieposłuszeństwem człowieka względem Boga, więc czymś, w co angażuje się sam człowiek. Grzech jest wyborem człowieka, moją świadomą decyzją uczynienia czegoś złego, sprzecznego z dobrem i miłością, z regułami moralnymi i Bożym prawem. Nasze grzechy rodzą się w nas i wyrażają się przez nas, nie są czymś, co spada z nieba czy wyrasta mimowolnie z ziemi. By doszło do grzechu musi się zaangażować moja osoba lub ktoś inny ze mną. Jak do tego dochodzi, zobaczmy historię Dawida i Batszeby. Na początek przypomnijmy sobie słowa Pisma Świętego mówiące o tej sytuacji: Następnego roku, w czasie, kiedy królowie zwykli wyruszać na wojnę, wysłał Dawid Joaba wraz ze swoimi wojownikami i z całym Izraelem, i ci splądrowali ziemię Ammonitów i oblegli Rabbę. Dawid, wszakże pozostał w Jerozolimie. I przytrafiło się, że pod wieczór Dawid wstał ze swojego łoża i przechadzał się po tarasie swojego królewskiego domu, i ujrzał z tego tarasu kąpiącą się kobietę. A była to kobieta wielkiej urody. Dawid posłał, aby się czegoś dowiedzieć o tej kobiecie. Powiedziano mu: Jest to Batszeba, córka Eliama, żona Uriasza Chetyty. Dawid posłał gońców i kazał ją sprowadzić. A gdy ona przyszła do niego, obcował z nią. A właśnie była ona po swoim oczyszczeniu. Potem powróciła do swojego domu. Kobieta ta poczęła. Posłała więc wiadomość do Dawida tej treści: Poczęłam. Wtedy Dawid posłał do Joaba rozkaz: Przyślij do mnie Uriasza Chetyty. I Joab przysłał Uriasza do Dawida. A gdy Uriasz przybył do niego, wypytywał go Dawid, jak się powodzi Joabowi, jak się powodzi wojsku i jaki przebieg ma wojna. Rano napisał Dawid list do Joaba i posłał go przez Uriasza. W tym liście zaś napisał tak: Postawcie Uriasza na samym przedzie, gdzie bitwa jest najzaciętsza, a potem odstąpcie od niego, tak by został ugodzony i poległ. A gdy Joab oblegał miasto, postawił Uriasza w miejscu, o którym wiedział, że tam są najdzielniejsi wojownicy. Gdy zaś wojownicy wypadli z miasta i wszczęli walkę z Joabem, poległo kilku z jego ludzi, z wojowników Dawida, zginął też Uriasz Chetyta. A gdy żona Uriasza usłyszała, że Uriasz, jej mąż, zginął, opłakiwała swego męża. Lecz gdy przeminęła żałoba, posłał Dawid i sprowadził ją do swojego domu. I została jego żoną, i urodziła mu syna. Lecz ten postępek, który popełnił Dawid, nie podobał się Panu.
Historia ta jest tragiczna z kilku powodów. Po pierwsze zniszczyła wspaniałą relację Dawida z Panem Bogiem, uczyniła z króla cudzołożnika i mordercę, człowieka, który gotów jest iść do celu nawet po trupach. Po drugie rozbiła małżeństwo Uriasza i Batszeby, przecięła więź miłości, która ich łączyła. Po trzecie przyczyniła się do śmierci niewinnego człowieka, jakim był Uriasz oraz dziecka, które zrodziło się potem z grzesznej relacji Batszeby z Dawidem. Bilans strat okazał się większy niż uzyskane korzyści. Warto było dla tej jednej chwili przyjemności, seksualnych doznań poświęcić to wszystko? Cóż z tego, że Dawid zaspokoił się fizycznie, cóż z tego, że znalazł sobie nową, piękną żonę, jak musiał poświęcić niewyobrażalnie więcej. Cel nie uświęcił środków. To prawda, iż został osiągnięty, ale za jaką cenę? Dążymy do zaspokojenia swoich pragnień czy ambicji, chcemy, jak Dawid mieć to, co nam się podoba, ale za jaką cenę? Ile jesteśmy gotowi poświęcić, żeby zdobyć to, co pragniemy? Czy w tym nienasyconym nieraz głodzie własnego szczęścia, samozaspokojenia widzimy jeszcze dobro i wartość drugiego człowieka? A może jest on tylko marionetką, rzeczą, przedmiotem, który mogę wykorzystać, jak chcę, byleby mnie było dobrze?
Każdy z nas ma prawo do szczęścia, do bycia zaspokojonym, do spełniania własnych pragnień, to nasze ludzkie naturalne prawo, lecz jak każde prawo, ma ono swoje granice, których nie wolno przekroczyć, bo wtedy dochodzi do zła, niszczy się czyjeś i swoje życie, tak jak Dawid zniszczył je Batszebie i Uriaszowi. Zaspokajanie moich pragnień, które prowadzi do grzechu, które prowokuje negatywne konsekwencje, czyjeś cierpienie, które niszczy komuś życie jest ZŁEM i musi zostać jak najszybciej zaprzestane. Szukanie nieraz egoistycznego zaspokojenia siebie, które rozwala komuś życie i przy okazji niszczy moje jest czystym złem, mimo że towarzyszą mu najczystsze intencje. Często mówimy, że to dla naszego dobra, że chcemy być szczęśliwi, że mamy prawo do szczęścia, ale nie da się zbudować dobra na złym fundamencie, nie osiągnie się prawdziwego szczęścia przez grzech. Rozmawiałem kiedyś z jedną parą, która nie mogła mieć dzieci, młode małżeństwo, kilka miesięcy po ślubie, coś tam się pokomplikowało i pomimo licznych prób nie było owoców. Przyszli do mnie, bo zdecydowali się na in vitro i chcieli zasięgnąć mojej opinii. Powiedziałem im, żeby tego nie robili, bo choć jest szansa na potomka, nie wiadomo, ile prób trzeba będzie wykonać. Na co ona, załamana całą sytuacją powiedziała: to co mamy robić ojcze, my bardzo chcemy mieć to dziecko, chcemy być szczęśliwi. Tak, wiem o tym, ale za jaką cenę? A jak nie wyjdzie za pierwszym, drugim, trzecim, piątym razem, to co? Przecież te zarodki to żywe organizmy ludzkie, to ludzie tacy jak ja i ty. Ile istnień ludzkich trzeba będzie poświęcić żebyście byli szczęśliwi? Jaka będzie cena za wasze szczęście, weźmiecie tych wszystkich ludzi na wasze sumienia? Kto za nich odpowie przed Bogiem?
Zło często przybiera pozory dobra, kusi wizją fałszywego szczęścia, lecz za plecami chce nas zniszczyć. Niestety człowiek często widzi tylko tę jedną stronę, zapominając o drugiej. Zwabiony wizją szczęścia rzuca się w grzech, lecz potem dostrzega jak wielki błąd popełnił. Niedaleko wybrzeży Kalifornii żyje w głębokich wodach bardzo dziwna i przerażająca ryba, której nazwa brzmi Melanocetus. Jej budzący grozę wygląd powoduje głównie przerażająca olbrzymia paszcza uzbrojona w ostre zęby. Melanocetus wabi swoje ofiary przy pomocy specjalnego wiciowatego wabika znajdującego się na głowie i zakończonego świecącym wyrostkiem. Poluje głównie na krewetki i mniejsze ryby. Gdy tylko podpłyną one zbyt blisko, zwabione przez świetlisty wyrostek, Melanocetus otwiera paszczę, a ofiary są natychmiast zasysane do środka po czym paszcza zamyka się. Trwa to zaledwie kilka milisekund. Grzech też nas wabi takim świetlikiem, zwie się pokusą. Jego światło stara się nas zaciekawić, uwieść, używając takich argumentów jak: po co masz się męczyć; no dalej, użyj sobie, należy ci się; będziesz szczęśliwy, spełniony; korzystaj z życia, itd. Pokusa nie jest grzechem, lecz do grzechu prowadzi, namawia, zwabia. Jej zadaniem jest właściwie zareklamować grzech, przedstawić go w jak najlepszym świetle jako coś dobrego, pięknego, atrakcyjnego, co zaspokoi wszystkie głody człowieka. Pokusa ma nas po prostu oszukać, zakrywając to, czym grzech jest naprawdę, chowając całe zło pod płaszczykiem dobra. Jeśli nie odrzuci się jej od razu, nie oddali się od niej, lecz zacznie z nią dialogować, słuchać jej podszeptów, rozmyślać nad nią, to droga do grzechu staje się otwarta. Człowiek jak ta krewetka, zwiedziony ciepłem i pięknem tego światełka zaczyna lgnąć do niego, wierząc, że wreszcie znalazł swą drogę, to czego szukał i nareszcie będzie spełniony, aż tu nagle ku jego zdziwieniu widzi ogromną czarną paszczę, najeżoną ostrymi jak brzytwa zębami, które chwytają go, ranią i wciągają do wnętrza nie pozwalając wyjść. Trwa to zaledwie kilka chwil, sekund, może milisekund, bo ile potrzeba, żeby zgrzeszyć? Jedna myśl, jedno spojrzenie, tak jak w przypadku króla Dawida, który – jak mówi wyżej zacytowany fragment z 2 Księgi Samuela - przechadzał się po tarasie swojego królewskiego domu, i ujrzał z tego tarasu kąpiącą się kobietę. Jedno słowo, jedna myśl, jedno pragnienie, jeden uczynek i człowiek już jest w pułapce, z której ciężko się wydostać.
Motając się w grzechu człowiek zaczyna kombinować i zamiast wyznać Bogu całą prawdę, zaczyna się usprawiedliwiać: raz się zdarzyło, to jeszcze nic; wszyscy tak robią; mam prawo być szczęśliwym; zrobiłem tak, bo mu się należało; mi też się coś od życia należy; czemu miałem się męczyć z moją żoną; przecież ja go kocham; c’est la vie, itp. Kombinując, chcąc ukryć swój postępek człowiek wchodzi w inne, jeszcze gorsze grzechy. Zdrada ukochanej osoby pociąga za sobą kłamstwo, udawanie, lęki, rozwód i rozpad rodziny. Alkoholizm prowokuje gniew, agresję w stosunku do najbliższych, hazard prowadzi do marnotrawienia środków do życia, aborcja wpędza w depresję, w przeklinanie siebie samego, przykładów można by mnożyć w tysiące. Dawid po cudzołóstwie zamiast stanąć w prawdzie przed Bogiem i tymi, których skrzywdził, chcąc ukryć niewygodną dla siebie prawdę, dopuścił się morderstwa, jak mówi Biblia: Rano napisał Dawid list do Joaba i posłał go przez Uriasza. W tym liście zaś napisał tak: Postawcie Uriasza na samym przedzie, gdzie bitwa jest najzaciętsza, a potem odstąpcie od niego, tak by został ugodzony i poległ. Konsekwencje naszych grzechów dotykają najczęściej innych ludzi, ranią ich i niszczą, ale nam to nie przeszkadza, bo przecież najważniejsze jest nasze szczęście. Ile dzieci płacze, jest zamkniętych w sobie, niosą przez całe życie w swym sercu ranę, bo tatuś czy mamusia postanowili znaleźć sobie inną partnerkę czy innego partnera, bo chcieli być szczęśliwi, ale szczęście ich dzieci nie miało już dla nich znaczenia? Ile istnień ludzkich zostało zabitych przez aborcję lub spłukanych w toalecie, w imię czyjegoś szczęścia? Grzech tu z nami wygrywa, bo opiera się na tym, co najtrudniej zwalczyć każdemu z nas – naszym egoizmie. Tu niezwykle trudno się człowiekowi przełamać, zrezygnować z własnych pragnień czy ambicji, z własnej wizji szczęścia, bo każdy szuka najpierw tego, co dla niego dobre a potem dopiero patrzy na innych, gdy często jest już za późno. Tylko pełne światło prawdy, pokorne przyznanie się przed Bogiem i drugim człowiekiem do tego, co się zrobiło, do całego zła, może nas wyrwać z paszczy grzechu i przywrócić na nowo na właściwą drogę. Jest to niestety proces trudny, który wymaga ogromnej odwagi, samozaparcia, uznania własnej słabości, ale innej drogi nie ma. Niełatwo wyrwać się ostrych zębów grzechu, będzie bolało, ale odzyska się utraconą wolność.
Najgorsze chyba jest to powiedzenie, które tak mocno odcisnęło się w naszej dzisiejszej kulturze: róbta, co chceta. Pan Owsiak, który sparafrazował słowa św. Augustyna zapomniał o jednym szczególe, o jednym słowie, które jednak zmienia wszystko. Naprawdę to powiedzenie brzmi tak: kochaj i rób, co chcesz. Różnica jest zasadnicza i ogromna, bo ten, kto kocha, pragnie zawsze dobra osoby kochanej, nie zrobi nic, co mogłoby jej zaszkodzić, zrezygnuje z siebie, ze swoich pragnień po to by ta druga osoba mogła czuć się szczęśliwa. Najlepszym tego przykładem jest sam Chrystus i to, co dla nas zrobił na Golgocie. On wiedział, że prawdziwe szczęście nie osiągnie się idąc na łatwiznę, lecz biorąc krzyż na ramiona, że czasami trzeba dać się ukrzyżować, pozwolić przybić do krzyża napis: MOJE SZCZĘŚCIE. Na krzyżu Jezus rozwiał wszelkie fałszywe wizje szczęścia, jako egoistycznej pogoni człowieka za samym sobą, ukazując, że prawdziwe szczęście jest w umieraniu sobie dla dobra innych. Dając się innym będziesz bardziej szczęśliwy niż wtedy, gdybyś brał wszystko tylko dla siebie.
Człowiek nie ma luzu, samochód i inne maszyny tak. Telefony czy komputery mają stan uśpienia, lecz człowiek go nie posiada. Dawid takiego stanu szukał i jak mówi Pismo Święte: w czasie, kiedy królowie zwykli wyruszać na wojnę, wysłał Dawid Joaba wraz ze swoimi wojownikami i z całym Izraelem, i ci splądrowali ziemię Ammonitów i oblegli Rabbę. Dawid wszakże pozostał w Jerozolimie. Dawid chciał wrzucić na luz i się przejechał. Myślał, że może sobie odsapnąć, odpocząć od wojny, odpuścić walkę i ostatecznie przegrał. Nie bez powodu najwięcej naszych grzechów popełniamy w trakcie odpoczynku, kiedy dajemy sobie luz, przestajemy czuwać nad sobą. Puszczają wtedy hamulce i z nudów wpadamy w różne złe rzeczy. Możemy sobie zrobić wakacje, lecz nie zapominajmy, że Szatan wakacji nie ma, że grzech nie robi sobie wolnego, nie nudzi się, gdyż obmyśla cały czas jak nas zaatakować. Pewien człowiek uciekał przed dzikimi zwierzętami, które chciały go zabić. Uciekając natrafił na dom, do którego wszedł i zaryglował drzwi. Pewien swego bezpieczeństwa, usiadł na krześle i zaczął się śmiać. Nie zauważył, że w ścianie była niewielka dziura przez którą wśliznął się wąż i podchodząc go od tyłu ukąsił w nogę. Mężczyzna skonał nie rozszarpany przez lwa, lecz ukąszony przez małego węża. Grzech wykorzysta w tobie każdą szczelinę, malutkie oko, małe uszy czy usta, by wejść do twego serca i zabić twego ducha. Nie bierz więc na luz tylko każdego dnia wychodź na wojnę.
Ojciec Marcin Cwierz, OSPPE