1. pl
  2. en

"Jako więc wybrańcy Boży- święci i umiłowani- obleczcie się w serdeczne miłosierdzie, dobroć, pokorę, cichość, cierpliwość," (Kol 3,12)

07 czerwca 2023

 Zesłanie Ducha Świętego 

 

Słowa Ewangelii według Świętego Jana (J 20, 19-23)

Wieczorem w dniu zmartwychwstania, tam gdzie przebywali uczniowie, choć drzwi były zamknięte z obawy przed Żydami, przyszedł Jezus, stanął pośrodku i rzekł do nich: «Pokój wam!» A to powiedziawszy, pokazał im ręce i bok. Uradowali się zatem uczniowie, ujrzawszy Pana. A Jezus znowu rzekł do nich: «Pokój wam! Jak Ojciec Mnie posłał, tak i Ja was posyłam». Po tych słowach tchnął na nich i powiedział im: «Weźmijcie Ducha Świętego! Którym odpuścicie grzechy, są im odpuszczone, a którym zatrzymacie, są im zatrzymane».

 

Zamykając drzwi, odseparowując się od wszystkiego w samotności, czujemy się spokojni i bezpieczni. Mamy to, czego tak bardzo pragniemy: święty spokój. Nikt nam nie przeszkadza, nikt nas nie denerwuje, nie mówi nam, co i jak mamy robić. Zamykamy nasze drzwi, nie tylko te drewniane, również te wewnętrzne, drzwi naszego serca, szukając pokoju, chwili wytchnienia. Apostołowie po śmierci Jezusa, przeżywszy traumę, ze strachu przed prześladowaniem, zamykają drzwi, odcinają się od wszystkiego i wszystkich, ukrywają się, wierząc, że jakoś to będzie, że problemy znikną, rozejdą się po kościach. Niestety okazuje się inaczej, bo żadne mury, zaryglowane drzwi, odcięcie się od wszystkiego, nie potrafią ulżyć ich sercom, które nadal są obciążone lękiem, niepewnością, zwątpieniem. Można fizycznie uciec przed każdym problemem, każdą naszą trudnością, można zabarykadować się różnymi przyjemnościami, odreagować, robiąc to, co najbardziej się lubi, lecz nie sprawi to, że problemy znikną, gdyż są one w nas a nie poza nami. Kiedyś znowu trzeba będzie otworzyć drzwi, wyjść z bezpiecznego kąta i odkryjemy wówczas, że nasze trudne sprawy nie uległy zmianie, może nawet się pogorszyły. Zamknięcie może być formą ucieczki, oszukiwania siebie, jeśli jest przeżywane w samotności, jeśli człowiek pozostaje sam ze swymi problemami. Wiemy, co może stać się w takich chwilach, jak bardzo możemy upaść w różne grzechy czy nałogi, nie z powodu chęci odreagowania, lecz z lęku przed trudnościami. Z takiego stanu może nas uwolnić Chrystus, który wchodzi pomimo drzwi zamkniętych by spotkać swoich uczniów. Dla Niego nie ma żadnych barier, nie ogranicza Go skala naszych trudności, nie przeszkadza Mu nasz lęk. Jezus wchodzi pomimo drzwi zamkniętych, by dać uczniom to, czego ani świat, ani żadne pieniądze, używki czy przyjemności dać nie mogą: prawdziwy pokój, głębokie ukojenie, które płynie nie z butelki czy spokojnej muzyki, lecz z obecności Ducha Świętego. Jezus nie daje uczniom żadnych wskazówek, nie robi z nimi terapii antylękowej, nie daje im do rozwiązania testów psychologicznych, tylko Ducha Świętego. Przyjęcie tego Ducha sprawia, że Apostołowie stają się innymi ludźmi, wstępuje w nich nowe życie, dostają nowe siły do przeciwstawienia się trudnościom. Mocą Ducha Świętego sami wychodzą z letargu, otwierają drzwi i zaczynają dawać świadectwo o Bogu tym ludziom, przed którymi drżeli ze strachu kilka chwil wcześniej. Skąd ta przemiana? Od Ducha Świętego. Można ze swymi problemami zostać samemu, doprowadzić się do rozpaczy, pozwolić lękowi rozpanoszyć się w sercu i tak zamknąć się w sobie, że nie dopuści się już nikogo do siebie. A można w to zamknięcie zaprosić Jezusa, poprosić Go o Ducha Świętego, by wyrwał nas z lęku i pomógł zmierzyć się z problemami, zwyciężyć je, odzyskać prawdziwy pokój, radość i sens życia. Powinniśmy modlić się do Ducha Świętego i Go upraszać, gdyż wszyscy potrzebujemy w najwyższym stopniu Jego pomocy i obrony. Jesteśmy ubodzy, słabi, obciążeni troskami, skłonni do złego, dlatego zwracajmy się do Tego, który jest niewyczerpanym źródłem mocy, pociechy i łask – pp. Leon XIII. Potrzebujemy pomocy, każdy jej potrzebuje i jest ona na wyciągnięcie ręki, wystarczy o nią poprosić Jezusa, by móc ją otrzymać w postaci obecności Ducha Świętego. Obecność ta nie spowoduje, że wszystkie nasze problemy znikną, że cierpienie się skończy a grzech już nigdy nas nie zaatakuje. Apostołowie po Zesłaniu Ducha Świętego, pomimo daru, jaki otrzymali, nadal byli prześladowani, cierpieli, włóczono ich przed sądy, biczowano, kamienowano, zabijano. W tym wszystkim jednak zachowali wiarę i odwagę, gdyż mieli ze sobą Ducha Świętego, który ich prowadził, oświecał, umacniał. Jeśli będzie z nami Duch Święty, przetrwamy najgorsze doświadczenia naszego życia, w najgorszej życiowej burzy zachowamy spokój, w najgłębszym cierpieniu odnajdziemy sens, dzięki Jego mocy i obecności. Duch Święty nie jest tabletką na wszystkie problemy, lecz tarczą, która osłania nas od złego i daje siłę w walce. Mając tak potężną broń, powinniśmy jak najczęściej po nią sięgać i motywować się do walki ze złem. Czy masz w sobie Ducha Świętego, czy czujesz Jego moc, doświadczasz pokoju w najgorszych przeciwnościach? Czy potrafisz wyjść naprzeciw i stawić czoła najgorszym sytuacjom, które cię spotykają, czy raczej wolisz się odizolować, zamknąć w sobie i żyć w poczuciu fałszywego świętego spokoju? Nie zaznasz jednak pokoju, dopóki nie poprosisz Jezusa o dar Ducha Świętego, dopóki nie zaprosisz Go do siebie, do swojego serca. Jak to zrobić? Tak jak Apostołowie w Wieczerniku: trwając na modlitwie. Św. Jan Paweł II mówi, że Duch Święty jest darem, który przychodzi do serca ludzkiego wraz z modlitwą. Modląc się szczerze, głęboko i z wiarą otrzymamy Ducha Świętego. Nie trzeba wiele by móc otrzymać wiele, tymczasem nawet z tym mamy problem. Kto z nas prosi Boga o Ducha Świętego, kto modli się do Niego, choćby prostymi, zwyczajnymi słowami, kto prosi o Jego pomoc i obronę. Tak wielki dar mamy na wyciągnięcie ręki a nic nie robimy, by móc z niego skorzystać. Stąd tyle w nas lęku, rozpaczy, zwątpienia, obojętności, bylejakości, jakbyśmy byli zgaszeni. Kiedy Duch Święty przyszedł do Apostołów w Wieczerniku, uczynił to pod postacią ognistych języków, przypadek? Dlaczego akurat ogień? Bo tego potrzebowali ci ludzie, potrzebowali by ich na nowo rozpalić, bo byli zgaszeni, bo ich wiara była wypalona, martwa, zimna, nie miała w sobie życia, energii. Dlatego właśnie ten ogień. Czy my również nie potrzebujemy dziś takiego ognia? Czy nasza wiara nie jest zgaszona przez grzechy, cierpienia, problemy? Czy nie czujemy się wewnątrz zimni, obojętni, wypaleni, bez życia, wierzymy, bo wierzymy, modlimy się, bo tak trzeba, ale bez skupienia, jesteśmy w kościele, bo taka tradycja czy przykazanie? Może potrzeba nam zapłonu, duchowej podpałki, by nasza wiara rozpaliła się na nowo, dawała nam radość i ciepło, czyli szczęście. Prośmy dziś Ducha Świętego, by dotknął nas Jego ogień. O Duchu Święty, duszo mej duszy, uwielbiam Cię. Oświecaj, kieruj, wzmacniaj i pocieszaj mnie. Powiedz mi, co mam czynić i rozkaż mi to wykonać. Poddaję się chętnie wszystkiemu, co ode mnie zażądasz, pragnę przyjąć wszystko, co na mnie dopuścisz, daj mi tylko poznać Twoją świętą wolę. Amen. 

                                                                                                                                       Ojciec Marcin Cwierz, OSPPE

© Milosierni.com 2023

Milosierni13@gmail.com

(+1) 908 476 1477

"Jako więc wybrańcy Boży- święci i umiłowani- obleczcie się w serdeczne miłosierdzie, dobroć, pokorę, cichość, cierpliwość," (Kol 3,12)  

Twój e-mail:
Treść wiadomości:
Wysylam
Wysylam
Formularz został wysłany - dziękujemy.
Proszę wypełnić wszystkie wymagane pola!